zmęczenie i półmrok. czekam

tak właśnie będzie.

no ja nie wiem, ciągle ten walden i kury w głowie.

wymaganka.

moje przygody na peronie pkp, czyli jak kupiłam industrie za 9, the gentlewoman za 10, a vogue paris za 20 złych.

ukradzione. ale to jednak zostaje.
chociaż dzisiaj nie listopad,
the november day moved slowly to twilight. she crept in under the eiderdown, stretched her long legs until they cracked and curled her toes around the hot water bottle. it was raining outside. in a couple of hours she would feel hungry enough to eat dinner and perhaps she would feel like talking. but at the moment she didn’t need to do anything except sink down in the warmth, the whole world was a single great big eiderdown which encircled her and everything else was outside. she never dreamed, she slept when she felt like it, and woke up when there was anything to make it worthwhile waking up.
tove jansson (moominvalley in november)

czytam walden, zaglądam na beaver brook, chcę do lasu. w redakcji: cisza. oraz znowu mam problem z zamieszczaniem obrazków.

jestem zmęczona/boję się.

the art of making bread from tiger in a jar on Vimeo.


chcę do japonii, chcę okulary, chcę jutro o tej porze.

wtem! działa. to dobrze, bo chciałabym się pochwalić. ale to później, na razie: dopisywanie, niekoniecznie nastroju. cieszę się z prostych rzeczy. sucharki, czarna kawa, przywileje.

no ja nie wiem! nie mogę zamieszczać zdjęć, wszystko się psuje. może dam sobie spokój, foldery pełne modelek i białych ścian.

alfred hitchcock w zimie. podoba mi się koncepcja sani, futer i przejażdżek